Oferujemy na sprzedaż bardzo ładne, słoneczne mieszkanie składające się z dwóch pokoi o łącznej powierzchni 39,60 m2.
Mieszkanie usytuowane jest na pierwszym piętrze w czteropiętrowym bloku z początku lat sześćdziesiątych.
Nieruchomość zlokalizowana na Warszawskim Żoliborzu przy ul. Krasińskiego os. " Sady Żoliborskie "
Na powierzchnię mieszkania składają się: duży pokój z aneksem kuchennym i dużą loggią, sypialnia z szafą, łazienka i przedpokój
Mieszkanie jest po generalnym remoncie, instalacje nowe, świetnie zachowany dębowy parkiet
Mieszkanie w zasobach Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej "WSM ŻOLIBORZ" / spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu/ z możliwością wyodrębnienia we własność - uregulowane prawo do gruntu.
Czynsz z zaliczkami na media ok. 430 złotych.
Do mieszkania przynależy przestronna piwnica
Poniżej krótka historia osiedla:
Sady Żoliborskie: Osiedle z atmosferą
Kameralne Sady Żoliborskie I zaprojektowano w latach 1958-62. Halina Skibniewska realizowała je ze współpracownikami, wśród których znalazł się znany później architekt Andrzej Kiciński, w mistrzowski sposób wpisując budynki w przyrodę. Sukces, jaki odniosły Sady, to rezultat wiedzy, wrażliwości społecznej i architektonicznej głównej projektantki. "Pragnę rozwiązań funkcjonalnych, solidnego wykonania. Dążę do nadania każdemu osiedlu odrębnego, indywidualnego wyrazu poprzez najściślejsze nawiązanie do konkretnych warunków, do atmosfery miejsca, otoczenia, tradycji, historii, krajobrazu. (...) Człowiek, żyjąc w zindywidualizowanym otoczeniu, identyfikuje się z nim łatwiej, jest do niego przywiązany, lubi je, dba o nie" - pisała Halina Skibniewska.
Urodziła się w 1921 r., w czasie okupacji działała w AK. Studia kończyła po wojnie, dyplom obroniła w 1948 r. i podjęła pracę w Biurze Odbudowy Stolicy. Trafiła do pracowni Romualda Gutta, którego uważała za swojego mistrza. Gutt po epizodzie socrealistycznym wrócił do architektury takiej, jaką projektował przed 1949 r.: nowoczesnej, funkcjonalistycznej. - Dużo jeździłam wtedy po świecie - opowiadała mi przed laty Skibniewska. - Dobrze poznałam Francję, Skandynawię. Tam zbierałam doświadczenie.
Żoliborz: Naleśniki z baru Sady
Sady Żoliborskie I zaprojektowano dla 3 tys. mieszkańców. Skibniewska wprowadziła nowoczesną wtedy zasadę powtarzalności elementów kształtowania architektonicznego i urbanistycznego. Osiemnastokrotnie powtórzono budynek czteropiętrowy i pięciokrotnie trzypiętrowy. Stanęły na pagórkach i otoczone zostały ogródkami przynależącymi do mieszkań na parterze.
Od ul. Krasińskiego i Broniewskiego powstało kilka pawilonów o lekkiej architekturze, z efektownymi daszkami i szklanymi elewacjami. Mieściły się w nich sklepy i bar mleczy Sady, który jako jedyny ocalał do dziś i niemal się nie zmienił. Na wielkiej tablicy z jadłospisem widnieją nieśmiertelne dania: zupa pomidorowa - 3,40 zł, naleśniki z serem - 5 zł, ryż z owocami - 3,50 zł.
Powróćmy do architektury bloków. Ich elewacje to inspirowane twórczością Le Corbusiera funkcjonalistyczne pasy okien uzupełnione graficznie rozrzuconymi balkonami lub ciągami loggii. Narożniki urozmaicały ściany z szarej cegły sylikatowej. Kilka lat wcześniej podobne budynki zaprojektował Romuald Gutt, wznosząc domy mieszkalne Ambasady Chińskiej.
Żoliborz: Latarnia w dachu
Jednym z pierwszych ukończonych bloków był ten przy ul. Krasińskiego 34A. W 1961 r. w konkursie "Życia Warszawy" zdobył tytuł "Mistera Warszawy" jako najlepszy budynek mieszkalny stolicy.
"W osiedlu uzyskuje się dużą gęstość zaludnienia, prawie 600 osób na hektar przy utrzymaniu dobrych warunków mieszkaniowych i stosunkowo dużych powierzchni zielonych" - pisał Zbigniew Filipow na łamach tygodnika "Stolica" z 1961 r. Była to zasługa przyjętych przez projektantkę rzutów budynków zbliżonych do kwadratu. By zaoszczędzić miejsce, klatka schodowa w każdym z bloków schowana została do środka i oświetlona "latarnią" w dachu. Mieszkania, choć niewielkie, takie, na jakie pozwalały normatywy, zostały rozplanowane nowocześnie. Projektantka przewidziała przestawne elementy, umożliwiające zmiany ich układów. - Dzięki takiej ściance z trzech pokoi mogliśmy zrobić cztery - mówi pani Maria.
Jak opowiada, otrzymała wówczas z mężem przydział na mieszkanie trzypokojowe. - Mieliśmy dwójkę dzieci, ale w starym mieszkaniu była też z nami zameldowana pomoc domowa. Przemeldowaliśmy więc ją do domu spółdzielczego na Sadach i dzięki temu przysługiwał nam większy metraż - opowiada.
Zbigniew Filipow zachwycał się jeszcze jednym rozwiązaniem: to sposób opracowania klatek schodowych. Ich ściany wykonano z szarej cegły sylikatowej, tworzącej trwałą i efektowną fakturę ściany. Po 50 latach od czasów budowy widać, że rozwiązanie to znakomicie zdało egzamin.
Zapraszam na prezentację lub zobaczenie wirtualnego spaceru w linku:
Pokaż więcejmniej